Ulubione w styczniu

Podobno zaawansowana ciąża lepiej sprawdza się zimą niż latem kiedy nogi puchną podczas upałów. Pewnie tak jest, ale muszę przyznać, że spacery po śliskich chodnikach pomału stają się dla mnie wyzwaniem a ubrana na cebulkę sama zaczynam przypominać bałwana.  Dlatego cieszę się, że w okolicach naszego domu jest dużo pięknych miejsc gdzie mogę w spokoju dreptać i podziwiać prawdziwą zimę.  Lubię czuć mroźne powietrze na policzkach i skrzypiący śnieg pod nogami a przy odrobinie szczęścia spotykam sarny mieszkające w pobliskim lesie.

Mrozy, ogrzewanie i mój obecny stan sprawiają, że muszę podwójnie dbać o nawilżenie. Skóra robi się sucha i szorstka jeśli nie zapewnię jej odpowiedniej pielęgnacji. Dlatego w kosmetycznym podsumowaniu stycznia znalazły się głównie produkty pielęgnacyjne.

Origins maska Drink Up Intensive to mój sposób na to by rano obudzić się z promienną i nawilżoną skórą. Buzia jest miękka, gładka bez podrażnień i suchych skórek. Maska świetnie sprawdza się po peelingu lub oczyszczającej glince. Lubię produkty, które dają uczucie zadbanej cery bez konieczności korzystania z profesjonalnych zabiegów kosmetycznych.

Vianek, nawilżające mleczko do ciała. Kupione przypadkiem bo akurat w domu skończyły się wszystkie balsamy i kremy a lubię mieć coś nawilżającego pod ręką. Mleczko ma idealną konsystencję, która nie jest tłusta i ciężka a jednak daje odpowiedni zastrzyk nawilżenia. Dobrze się wchłania i pozostawia na skórze przyjemny świeży zapach. Jestem pewna, że kupię kolejne opakowanie.

L’biotica bioVax, maska regenerująca. Znacie to uczucie kiedy włosy robią się matowe i elektryzujące po kontakcie z zimową czapką alub swetrem? Warto poświęcić kilka minut i zamiast ekspresowej odżywki postawić na maskę, która wygładzi i nawilży włosy. Polubiłam się z regenerującą maską do włosów suchych L’biotica. Wygląda i pachnie jak jogurt owocowy, ale przede wszystkim ma bogatą formułę, która odżywia włosy, wygładza i zapobiega ich elektryzowaniu się. Ze względu na jej gęstą konsystencję wystarczy nałożyć odrobinę na długości włosów pomijając ich nasadę i pozostawić na kilka minut.

Bare Minerals bareSkin korektor w odcieniu light.
Lakier do paznokci Essie w odcieniu wicked.

W styczniu malowałam się dosyć rzadko a cera na tym zyskała. Jednak muszę docenić korektor Bare Minerals, który skutecznie ukrywa moje okropne cienie pod oczami. Jego konsystencja jest na tyle kremowa, że nie podkreśla zmarszczek nawet jeśli nałożę go odrobinę więcej. Oczywiście zawsze pamiętam o kremie nawilżającym pod korektor. Używam odcienia light, który wpada w ciepłą żółtawą tonację.

Ostatnim ulubieńcem jest lakier Essie w kolorze wicked. To głęboki odcień ciemnej wiśni wpadający w czerń. Dwie warstwy zapewniają idealne krycie a jeśli dodam do niego top coat Sally Hansen manicure pozostaje bez zarzutu przez kilka dni.

***

 

6 myśli w temacie “Ulubione w styczniu

  1. Magdo tez bardzo lubię to mleczko z Vianka – naprawdę fajnie nawilża i pielęgnuje, stosuję już dość długo i z pewnością kupię kolejne, jest dosyć wydajne:-)
    Pozdrawiam;)

    Polubienie

Dodaj komentarz